Nie żyje Jamie Muir. Były perkusista King Crimson miał 82 lata

- Jamie Muir zmarł w wieku 82 lat.
- Muzyk odszedł 17 lutego w Kornwalii.
- Do ostatnich chwil czuwała przy nim rodzina, w tym brat, George.
Smutną informację o tym, że Jamie Muir nie żyje, przekazał jego były kolega z King Crimson (również perkusista) Bill Bruford. Przypomniał, że choć Muir nie działał w muzyce zbyt długo, to pozostawił po sobie wyraźny ślad.
Jamie Muir nie żyje
Przez rok grania w słynnym King Crimson (w latach 1972-1973) Jamie Muir stworzył z grupą jeden z jej przełomowych i najważniejszych krążków – "Larks' Tongues in Aspic". On też wymyślił jego nazwę. Szkot słynął z tego, że potrafił improwizować, a do gry wykorzystywał różnorodne instrumenty perkusyjne, jak i przedmioty codziennego użytku.
Jamie był perkusistą, z którym pracowałem nad albumem King Crimson „Larks' Tongues in Aspic" (1973). Wywarł na mnie ogromny wpływ zawodowo i osobiście, w krótkim czasie, wiele lat temu. Wpływ, który pamiętam jeszcze pół wieku później. Przykro mi, że straciliśmy kontakt, ale jego odejście z zespołu było tak nagłe i niespodziewane, że założyłem, iż nie chce mieć nic więcej wspólnego ze mną i moimi kolegami z King Crimson – zaczął wpis Bill Bruford.
Zobacz także: Marcin Zarzeczny zagrał w amerykańskim serialu. "Miałem bardzo trudne sceny"
Dodał, że Jamie Muir "zmienił jego życie".
Uważam za przywilej znać i korzystać z towarzystwa człowieka o tak cichej mocy, choć krótko. Wydawał mi się jednym z tych, o których można szczerze powiedzieć, że był pięknym człowiekiem. Będzie nam go bardzo brakowało. Żegnaj, Jamie – zakończył muzyk.
Kim był Jamie Muir?
Jamie Muir przyszedł na świat 30 listopada 1942 r. w szkockim Edynburgu. Karierę zaczynał w latach 60. – m.in. od występów w grupach Music Improvisation Company i Boris. Niedługo po odejściu z tej pierwszej podjął współpracę z King Crimson.
W międzyczasie coraz bardziej zaczął zagłębiać się w buddyzm. Do tego stopnia, że po wypadku podczas jednego z koncertów (kiedy spadł mu na nogę gong), postanowił opuścić kapelę i stał się... mnichem.
Odciął się wtedy od muzyki. Powrócił do niej w latach 80. (nagrał m.in. album z Ghost Dance). Jednak w 1990 r. ponownie z niej zrezygnował. Tym razem na dobre. W późniejszych latach skupił się bowiem na swojej innej pasji – malarstwie.